Stało się, bloger Ewidentny Oszust nie jest już anonimowy.
Moje imię i nazwisko zostało celowo i złośliwie w akcie zemsty publicznie zadenuncjowane
przez Samuela Pereirę. Latami udawało mi się kryć przed zastępami PO-wskich trolli, piszących pogróżki policjantów, Bóg wie
kogo jeszcze – tym czasem cios zadał dziennikarz Gazety Polskiej - o tempora, o
mores!
Jak to się stało? Po kolei.
Nagrywałem 6 lipca w Warszawie protest narodowców przeciwko
fetowaniu 90 urodzin generała Jaruzelskiego. Najpierw pod sejmem potem pod
hotelem Hyatt. Narodowcy oraz inne osoby zebrane pod hotelem skandowały gen.
Jaruzelskiemu znane hasła jak: „raz sierpem raz młotem”. Po jakimś czasie
pojawił się również i Samuel Pereira, który jak sam relacjonuje, był tam
służbowo. W pewnym momencie, gdy zaczęliśmy śpiewać hymn, zauważyłem że jedyną
osoba którą hymnu nie śpiewa był poza policją właśnie Samuel Pereira z Gazety
Polskiej.
Wydało mi się to z jednej strony trochę zabawne z drugiej
żenujące. On tak silnie lansujący się przy każdej okazji na wielkiego patriotę
nie śpiewa hymnu? Gdy tylko wróciłem do Wrocławia, zamieściłem ten filmik gdzie w jednej ze scen pokazałem fragment z milcząco/Tweetującym Pereirą. (akcja w 40 minucie 20 sekundzie).
W odwecie Samuel Pereira zaczął publikować w internecie imię i nazwisko kryjące się za pseudonimem blogerskim "Ewidentny Oszust" - moje imię i nazwisko (do tej pory nikt tego publicznie nie zrobił) oraz ogólnie starał się w swoim tekście zrobić ze mnie "spiskowego wariata", czyli stare dobre metody z Czerskiej w służbie dziennikarstwu IV RP ręką młodego Michnika (jak nazywa Samuela jego własna mama - matki to jednak światłe stworzenia!)
W pierwszej kolejności skupmy się na informacji o mojej rzekomej manipulacji filmem, bo wg. zarzutu nie pokazałem, jak po napisaniu "Tweeta" Samuel chowa telefon i później już dumnie z ręką na piersi śpiewa hymn. Otóż jest to kolejna ćwierć-prawda. W dalszej części której już nie pokazałem tylko dlatego, że nie był to film jedynie o Samuelu Pereirze i nie on był gwiazdą tej imprezy, gdy skończył Tweetować faktycznie coś na 5 sekund ledwo ledwo poruszał ustami, ale potem ciężko westchnął gapiąc się w kukłę gen.Jaruzelskiego i zamilkł i to było całe jego "wielkie śpiewanie".
Film z niepokazaną wcześniej końcówką wsadzam poniżej, oraz na serwer, byście mogli w FULL HD zobaczyć szczegóły ruchu / braku
ruchu ust Samuela. Po chwili od-zoomowałem kamerę by również jak Samuel sfilmować starszą
panią pokazującą gest zwycięstwa „V” i faceta który faktycznie w odróżnieniu od
Samuela Pereiry trzymał rękę na piersi - patrz na niego Samuel i się ucz jak z szacunkiem śpiewać hymn...
Przyznacie państwo, że to co widać na tym filmie znacząco różni
się od tego co napisał o swoim dziarskim śpiewaniu hymnu Samuel
Pereira.
Proszę zobaczyć jaka jest postawa zwykłych ludzi (niebieskie kółka) a Samuela (czerwone) i to już kiedy nic nie piszę na telefonie i może spokojnie położyć rękę
na piersi. Tak dziennikarze z Gazety Polskiej śpiewają hymn ?!?!
Samuel Pereira jest osobą publiczną, mocno lansującą się na
patriotę, potrafi aż na Węgry jechać by szukać oznak faszyzmu w aktywnie zwalczanym przez GP i PiS środowisku narodowym ale porządnie i głośno śpiewać
hymnu już nie musi!? Uznałem więc, że takie zachowanie, komuś kto pretenduje do
bycia autorytetem moralnym dziennikarstwa IV RP należy wytknąć i publicznie
pokazać bo ile to już „autorytetów moralnych” wylansowało nazwisko na stroszeniu piórek a gdy przyszedł odpowiedni moment wyłaziło szydło z worka?
Umieściłem więc o tym informację na FB. Po paru godzinach
gdy wróciłem z Warszawy do Wrocławia, mogłem wreszcie załadować też film (pierwsza wersja, ta skrytykowana przez Samuela Pereirę wstawiona jako pierwszy film na samej górze)
Nie tak dawno Sakiewicz przepraszał we Wrocławiu za kłamliwy
sposób w jaki Niezalezna.pl „zrelacjonowała” Kongres Narodowy i utyskiwał
zrzucając z siebie odpowiedzialność na brak kompetencji młodych dziennikarzy
jego mediów ...
... jak widać będzie chyba musiał powtórzyć ten szpagat i przepraszać ponownie.
Po opublikowaniu filmiku z rozśpiewanym Samuelem Pereirą, ów dziennikarz Gazety Polskiej w
zemście zaczął rozklejać po Internecie moje dane osobowe, ponieważ bardzo
chciał się odegrać a doskonale wiedział, jak bardzo zależy mi na zachowaniu
anonimowości. Zależy mi na niej nie dlatego, że nie potrafię w dyskusji bronić
swoich racji ale dlatego, że za moim nazwiskiem nie stoi żadne wielkie medium
jak Gazeta Polska i jeśli spotkam seryjnego samobójcę to nikt nie będzie o tym
trąbić jak o Petelickim a chociażby z samej Gazety Polskiej wiemy, że w
ostatnich czasach nie trzeba znowu tak wiele czy być bardzo znanym by mieć „problemy”.
Dane opublikował najpierw pod filmem na YT,
więc go w
SMSie ostrzegłem, że nie życzę sobie publikowania moich danych osobowych
jednak dalej to robił, tym razem na Facebooku i to z hukiem! Wielka potrafi być złość zranionego ego, szczególnie tego nadętego.
Nie dość tego! Gdy w komentarzu pod zdjęciem
zaprotestowałem, wykasował mój protest a mnie samego „zablokował” - ot wolność słowa w wydaniu GP a parzcież nie byłem w swym komentarzu niekulturalny! Zabolała go zwykła prawda i publiczna konfrontacja. Mając jednak doświadczenia z innym „prawicowym”
hipsterem z GP - Dawidem Wildsteinem i jak ci hipsterzy potrafią kasować
komentarze, cenzurować i potem publicznie kłamać, zrobiłem zdjęcie tej
konwersacji. Domyślałem się, że z tego na pozór patrioty może w sytuacji
bezpośredniej konfrontacji wyjść zwykły kłamczuch bez honoru, który podobnie
jak w sprawie śpiewania hymnu zarzuci mi manipulacje a ja nie będę mógł mu tego
w pełni udowodnić. Poniżej dowód. Spróbujcie się teraz doszukać mojego wpisu
pod jego zdjęciem. Dla ułatwienia grafika z „przed” i „po” cenzurze.
Zamieszczam też obie grafiki w lepszej jakości (TUTAJ). Możecie też odwiedzić bezpośredni link ( jeśli jeszcze go nie
wykasował)
W tym momencie jego wpadka ze „śpiewaniem” hymnu czy druga sprawa
z nakłamaniem przez niego na Tweeterze o tym kto rzekomo został pod hotelem Hyatt
a kto poszedł, zeszła na dalszy plan. Zaczęły się owe sprawy jawić jako niewinne igraszki ponieważ denuncjując moje dane osobowe w akcie
zemsty Samuel Pereira nie tylko zachował się jak urażony smarkacz ale przede wszystkim
popełnił dziennikarskie samobójstwo.
Kto teraz odważy się mu sprzedać jakąkolwiek
niejawną informację, w jakikolwiek inny sposób zaufać skoro wystarczy mu potem tylko trochę
zaleźć za skórę i to w sumie mało szkodliwym filmem by w odwecie poufne dane delikwenta jak imię i
nazwisko zaczęły z hukiem krążyć po Internecie?
Co gorsza, zrobił to dziennikarz Gazety Polskiej, która z
grubej rury krytykuje prześladowanie blogerów przez „organa”, zbija na tym medialny kapitał a potem sami w ramach prywatnej
vendetty wystawiają policji lub „nieznanym sprawcom” tych niepokornych na tacy! Przypominam, że poza ostatnim nagraniem tego, co za kulisami spotkania z prof.
Baumanem robiła policja i "antyterrorka" (nagranie komórką) również 2 lata temu nagrałem
film na Marszu Niepodległości, jak policjant kopie demonstranta, leje go gazem
- sprawa znana większości Polaków właśnie dzięki mojemu nagraniu (jako
Ewidentny Oszust).
Dostawałem w związku
z tym filmem pogróżki o czym Samuel Pereira doskonale wiedział, ponieważ znamy
się również „prywatnie” i powiedziałem mu, że nie jest mi z tym do śmiechu, że chce
chronić swoją prywatność! Mówiłem mu to ponieważ i on pisał artykuł o tych wydarzeniach i mnie wypytywał o detale, o to którędy szli demonstranci, na jakiej dokładnie ulicy zaatakowała policja, o której godzinie itd.Teraz jednak się tego wypiera twierdząc, że: "nie powierzyłem mu nigdy żadnych danych"!
Mało tego, nie dość, że byłem dla niego źródłem informacji, to również robiłem za jego prośbą materiały ośmieszające konkretne osoby jak w przypadku filmiku z Kubą Wojewódzkim.
Poniżej efekt naszej współpracy ...
Przytaczam to jako przykład, że nasza znajomość wykraczała daleko poza ramy "anonimowego kontaktu blogerskiego" i choć coraz mniej się zgadzałem z Samuelem, to ograniczałem się jedynie do publicznej polemiki czy lekkich przytyków jak właśnie ten film z jego nieśpiewaniem hymnu, jednak prywatnych "spraw", które mogły mogły by go ośmieszyć "poniżej pasa" na światło dzienne nie wyciągałem. Powyżej cytowana "sprawa" z "filmikiem na zamówienie" jest pierwszą tego typu ot tak, żeby zachować chociaż pozorną równowagę w publicznej wymianie uprzejmości.
Wracając do sprawy denuncjacji moich danych osobowych, skoro policjanci mogli w biały dzień przed kamerą się tak
zachowywać, kopać, bić, lać gazem niewinnego demonstranta to co mogą mi zrobić ciemną porą w zaułku „nieznani sprawcy”, skoro
dzięki Samuelowi Pereirze z Gazety Polskiej mają już na mnie namiar? Gdybym nazywał się Jan Kowalski to inna sprawa ale niestety nazywam się inaczej i nie ma w Polsce nikogo innego o takim imieniu i nazwisku. To jest odpowiedzialność dziennikarska IV RP? Panie Sakiewicz, zabierz młodemu klawiaturę, zanim się komuś stanie krzywda!
Samuel Pereira, gdy trochę otrzeźwiał ze złości,
najwyraźniej zdał sobie sprawę z tego co zrobił, gdyż zaczął się nieporadnie
tłumaczyć. Oto jego komentarz:
„Nikogo nie wystawiłem. Mateusz był normalnie legitymowany wielokrotnie, policja go zna bardzo dobrze (dlatego zresztą wpuściła wtedy na uczelni). (…) Nigdy nie było tajemnicą jak się nazywa„
Nigdy nie było tajemnicą jak się nazywam? Sam fakt, że występuje pod pseudonimem Ewidentny Oszust czy Zemsta Kwiatkowskiego czy Zielony Seler a nie moim prawdziwym nazwiskiem średnio inteligentnej osobie powinien dawać do myślenia, że jednak nie zależy mi na promocji mojego nazwiska. Czy Samuel Pereira ma wszystkich za idiotów? Czas „kolego” zrobić odwyk od promującego pederastów (i Hipster PRawicę) Starbucksa, cukier szkodzi a może to przez promieniowanie nadużywanego do Tweetów ajfołna?
Samuel napisał też, że policja doskonale mnie zna i dlatego pozwoliła mi się filmować na wykładzie prof. Baumana - dobrze, że jeszcze nie napisał, iż jestem policyjnym szpiclem albo nawet ruskim agentem, ludzie z GP mają w zwyczaju w ten sposób załatwiać publicznie swoich adwersarzy. Skoro mogli załatwić niechętnego żydomasonerii arcybiskupa Wielgusa to czemu nie jakiegoś blogera? Prawda jest inna. Policja się mną nie interesowała ponieważ wszedłem do uniwersyteckiej reżyserki jako technik, wszedłem tam z kablami audio ponieważ chciałem podpiąć swoją kamerę z sali do miksera by mieć zgrany czysty i wyraźny dźwięk i policja wzięła mnie pewnie za kogoś z obsługi a ja to sprytnie wykorzystałem. Nagranie wykonałem przytkniętą do brzucha komórką, więc trudno się było im zorientować że jest włączana i nagrywa.
Co do legitymowania mnie przez policję, to Samuel Pereira wysysa te dane z brudnego palca, bo przy nim nigdy mnie nie legitymowali, natomiast legitymowali jego za pyskowanie do straży miejskiej na Krakowskim Przedmieściu czy we Wrocławiu podczas Global Forum. Jako ówczesny operator Solidarnych 2010 nagrywałem go wtedy, gdy tworzył sobie legendę „ulicznego bojownika” na czym z zresztą wypłynął na szerokie i słodkie wody mainstreamu (szybciutko się później przesiadając na Starbucksa, Instagramy, iPhony i inne lewackie bożki konsumpcjonizmu promowane w Hipster Prawicy).
Co do mojej osoby, to legitymowano mnie parę razy w życiu - prawda, jednak nie mam w dowodzie osobistym wbitej rubryki z napisem „Bloger - Ewidentny Oszust” aby policja wiedziała że „ja to ja”. Z racji zawodowego ryzyka sam również im się tym nie chwalę. Skąd zatem miałyby te wszystkie dane być wiadome policji co sugeruje Pereira?
Samuel Pereira w samoobronie przytacza też i taki oto link z Facebooka, który ma dowodzić, że sam nie dbałem o swoją prywatność (sic!)
Podpowiadam – każdy mógł zamieścić na FB link do artykułu "Ewidentnego Oszusta", na FB ma on ponad 500 obserwujących - link mogła zamieścić każda
z tych osób. Gdybym na swoim prywatnym profilu co chwila zamieszczał artykuły „Ewidentnego
Oszusta” to faktycznie był by to argument, że nie dbam o swoją prywatność ale
coś takiego nie miało przecież miejsca. Link wkleiłem na forum Prawy.pl –
zrobiłem to raptem raz! Dodatkowo moje prywatne konto na FB jest zablokowane na
wszelkie możliwe sposoby łącznie z tym, że nie można mnie znaleźć poprzez
Google. Czy tak się zachowuje osoba, która nie dba o swoją prywatność?
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że swoją wersję zdarzeń
Samuel Pereira zaczyna od próby zmieszania mnie z błotem - zrobienia wariata,
bo czasem zdarza mi się pisać o tzw. żydomasoneri czyli międzynarodowej masońskiej sekcie tylko
dla żydów „B’nai B’rith”, której przewodzi w Polsce prof. Hartman a której
ponownego otwarcia po delegalizacji w 20-leciu międzywojennym gratulował sam
Lech Kaczyński o czym można przeczytać tutaj: http://prawica.net/29672
Krytykuje też czasami i samą Gazetę Polską za
postacie takie jak Bronisław Wildstein – wieloletni mason, który do dzisiejszego
dnia o swoich kolegach z loży masońskiej podobnie jak profesor Bauman o "starych
czasach", wypowiada się tylko i wyłącznie
w ciepły sposób. Kościół bardzo wyraźnie mówi o masonerii, jednak Samuel
Pereira lepiej od papieża wie, co krytykować należy a co krytyki jest niegodne, on który sam przedstawia się jako katolik.
Symptomatyczne jest również to, że linków takich jak
poniżej, gdzie potrafię chylić czoło przed żydami i wklejam na swój profil takie właśnie pozytywne dla tej społeczności artykuły – tego Samuel Pereira już nie
zauważa.
Dla niego czy Wildsteina juniora co tak mnie nienawidzi,
że na sam mój widok ucieka z imprez, czy przechodzi na drugą stronę ulicy - dla nich ważne jest tylko to, że w ogóle zdarza
mi się czasem coś wytknąć żydom – wiadomo, antysemitą nie jest ten kto nie lubi
Żydów tylko ten kogo Żydzi nie lubią.
Oczywiście nie brakuje u mnie i takich linków o żydach, ale czy powinienem wstydzić się ja, który to cytuje, czy ci Żydzi którzy tak robią?
http://marucha.wordpress.com/2013/05/24/biden-zydowscy-przywodcy-stoja-za-homoseksualnymi-malzenstwami/
Samuel Pereira musiał to przeczytać, skoro w prowadzonym na
mnie obecnie ataku, jako jeden z powodów dla których warto mnie niszczyć napisał:
”Od Gazety Polskiej woli Krytykę Polityczną” Ktoś
kto mnie nie zna, potraktował by to na serio, przecież to napisał rzetelny i
obiektywny dziennikarz ze stajni Sakiewicza, tych co walczą za uczciwą Polskę! Ilu przyzwoitych ludzi zniszczyły w ten sposób pióra z Gazety Polskiej? Wspomniany wcześniej arcybiskup Wielgus to tylko jeden z bardziej znamienitych przypadków. Wspominam o tym, ponieważ pojawiły się materiały świadczące, iż w podzięce za tą akcję Tomasz Sakiewicz został szczodrze wynagrodzony przez tzw. salon gdy nagle zaczął dostawać fuchy w prywatnych telewizjach, on mało komu wcześniej znany redaktor.
Jak zatem było naprawdę z tą nieszczęsną Krytyką Polityczną?
Ponieważ aktywnie uczestniczę w walce przeciw GMO oraz ogólnemu
truciu ludzkości przez tzw. NWO (kolejne spiskowe teorie jak GMO które zadęci
dziennikarze potrafią tylko wyśmiać, do czasu gdy wszyscy inni nie zaczną o tym
pisać). Utworzyłem więc wraz ze znajomym coś co nazywa się „kampania natura bez
granic”. W ramach tej 2 osobowej nieformalnej struktury jeżdżę z kamerą na
akcje anty GMO po całej Polsce, robimy też inne rzeczy. Na jednej z pikiet którą współorganizowałem,
przemawiałem we Wrocławiu pod ratuszem przez megafon o GMO. W związku z tym podeszło do mnie potem kilku dziennikarzy. To co powiedziałem do
dziennikarzy, poszło w eter m.in. w RMF FM oraz zostało zacytowane również przez
ludzi z Krytyki Politycznej i to cała historia mojej miłości do Krytyki Politycznej. Teraz
pozostaje tylko czekać, jak Kaczyńskiego zacytuje Krytyka Polityczna albo
Wyborcza, albo pokaże TVN – czy i wtedy również do Bogu ducha winnego Kaczyńskiego nienawiści Samuela nie będzie końca?
Sądzę,
że ta jedna tylko ostatnia historia pokazuje, ile jest warte dziennikarstwo z pod szyldu
„Hipster PRawicy”.
Jeżeli od dzisiaj coś mi się przydarzy w ciemnej ulicy, lub potknę się i zawisnę na kablu od mej klawiatury, będę wiedział, komu za to dziękować - będę za to dziękować samemu sobie, bo kiedyś przyszło mi do głowy zadawać się z ludźmi z GP lub co gorsza podnieść na nich rękę. Ręka podniesiona na kogokolwiek z GP musi wszak zostać odrąbana, razem ze wszystkim co do niej przylega. Ku przestrodze osób wydających pieniądze na
media Sakiewicza.
--------------------------------------------------UPDATE--------------------------------------------------
Uprzednio zamieściłem w tekście zdjęcie na którym był Lech Kaczyński z Michaelem Schudrichem podpisanym jako prof.Hartman - w błąd wprowadziła mnie blogerka Kataryna, która swego czasu pisząc o sprawie prof. Hartmana i żydo-masońskiej sekcie B'nai B'rith dostających gratulacje od Lecha Kaczyńskiego zamieściła własnie to zdjęcie. Gdy się połapałem, że to pomyłka usunąłem to zdjęcie, jednak wcześniej Samuel Pereira zrobił kopie i teraz rozkleja to po internecie jako dowód że "cały" mój wpis to stek kłamstw. Jeśli z całego tekstu dziennikarz Gazety Polskiej Samuel Pereira potrafił znaleźć i udowodnić tylko taki błąd, nie mający z sednem tekstu nic wspólnego to dziękuje mu za takie uwiarygodnienie moich zarzutów względem jego osoby ;)